|

Zobaczyli w jego głębi dolinę, do
uszu ich dobiegł szum bystrej wody płynącej na dnie w kamienistym
łożysku; w powietrzu pachniało drzewami, a na przeciwległym zboczu
nad strumieniem błyskało światło.
Zjeżdżali w głąb
doliny i serca im rosły. Zamiast sosen otoczyły ich teraz brzozy i dęby,
półmrok zdawał się bezpieczny. Zieleń trawy zszarzała do reszty, gdy
wychynęli w końcu na otwartą polankę tuż nad brzegiem strumienia.
W domu Elronda każdemu było dobrze, czy kto lubił jeść, czy spać, czy
pracować, czy opowiadać różne historie, czy śpiewać, czy po prostu
siedzieć i rozmyślać, czy też wszystko to po trosze łączyć w przyjemną
całość. Nic złego nie miało dostępu do tej doliny.
Cień już zalegał dolinę, ale na widnokręgu ściana gór jeszcze stała w blasku. Było ciepło, woda w rzece i w wodospadzie pluskała głośno, powietrze wieczorne pachniało nikłą wonią liści i kwiatów, jak gdyby w ogrodach Elronda lato nie skończyło się dotychczas.
Przeszedł się po tarasach nad szumiącą głośno Bruinen i widział, jak blade, chłodne słońce wstało zza dalekich gór przebijając się skośnymi promieniami przez lekkie, srebrzyste mgły; rosa błyszczała na pożółkłych liściach, nici babiego lata lśniły na każdym krzewie. Sam chodził za Frodem nic nie mówiąc, ale węsząc w powietrzu zapachy i co chwila wznosząc pełne podziwu oczy ku spiętrzonym na wschodzie górom. śnieg bielił ich szczyty.
Chętnie bym zajrzał do tych sosnowych borów! - rzekł pokazując odległą północną część Rivendell.
W końcu pewnego wieczora dotarli na krawędź porosłej wrzosem wyżyny i nagle - jak zwykle wydawało się podróżnym - ukazała się u ich stóp głęboka Dolina Rivendell i daleko w dole świecące latarnie domu Elronda. Zeszli w dolinę, przeprawili się mostem za rzekę i stanęli u drzwi, a wtedy cały dom rozbłysnął światłami i rozdźwięczał pieśnią, witając radośnie powrót Elronda.
|




 |




|
       |

|
|
|